wtorek, 15 lipca 2014

#6




Bez chwili zwlekania zabrałem aktówkę i zamykając drzwi, udałem się szybko wprost do sypialni, po drodze zahaczając jedynie o pokój April, by sprawdzić, czy kruszynka zdążyła pogrążyć się we śnie.
Zamknąłem się u siebie, zrzuciłem ubranie i rozłożyłem się wraz z teczką na swym łóżku. Tak, jak wtedy w biurze, czytając każde kolejne zdanie raportów i przesłuchań, intrygowałem się coraz bardziej. Szczególnie comiesięczne sprawozdania ze stanu magazynu. Na każdym kolejnym pojawiała się coraz mniejsza liczba dowodów ze sprawy 26/211, śledztwa sprzed dwóch lat. regularnie ginęło kilka sztuk broni i parę kilo heroiny. Co ciekawsze, wystawienie ostatniego dokumentu pokrywało się z datą odejścia Madeline. I adres...

- Magazyn był w wieżowcu! - wykrzyczałem zszokowany sam do siebie.

Wyglądało na to, że śmierć Madi nie była tylko nieszczęśliwym zbiegiem przypadkowych wydarzeń. Zamach na wieżowiec miał ułatwić pozbycie się niewygodnych poszlak. Kosztem życia niewinnych ludzi... W tym mojej żony. W tym momencie zrozumiałem, czemu stary nie chciał, bym  miał wgląd do papierów.

- Zabiję gnoja! - burczałem wściekły i nie kontrolując się rzuciłem pager'em, roztrzaskując go o ścianę. Musiałem narobić niezłego hałasu, bo w mojej sypialni od razu zjawił się Tomlinson.
- Hazz, co Ty odwalasz? Mała śpi, obudzisz ją. - mruknął, sam będąc na wpół przytomnym.
- Zabiję go. Zatłukę. Rozszarpię. - powtarzałem, jak nakręcony, chodząc w kółko po pokoju.
- Kogo... - ziewnął przeciągle i złapał mnie za ramię.
- Ja... Nieważne. Idź spać. - westchnąłem siadając na łóżku.

Mój szef okazał się parszywym dziadem, który odebrał mi kobietę mojego życia i bezwstydnie spoglądał mi każdego dnia w oczy. Lou znikał na całe dnie, bądź wymykał się w nocy. Zayn, który miał być daleko stąd, nagle wrócił i zjawia się zawsze gdy ma być gorąco. Umysł zaczął mi szwankować, przestałem już ufać praktycznie każdemu.

- Przecież widzę, jak się w Tobie gotuje... - nie odpuszczał, obserwując mnie.
- Lou, błagam, jest środek nocy, odpuść. - jęknąłem i odetchnąłem z ulgą, gdy brunet w końcu wrócił do siebie.

Już wślizgnąłem się pod kołdrę i miałem zamknąć oczy, kiedy do mych uszu dobiegły płaczliwe krzyki April. Bez zastanowienia poderwałem się, po czym popędziłem do pokoju córeczki. Dziewczynka siedziała przerażona na dywaniku, ściskając misia i płacząc żałośnie.

- Ciii.... Kwiatuszku, co się dzieje? - klęknąłem przed małą, biorąc ją w ramiona.
- Zły pan. - wyłkała. - Tam. - wskazała paluszkiem na okno.

Wziąłem malutką na ręce oraz podszedłem do okna, zerkając przez zasłonę Od razu dojrzałem znajomą sylwetkę. Zabrałem April do mojej sypialni i ułożyłem na łóżku.

- Jesteś tu bezpieczna kochanie. - otuliłem małą kołdrą. - Spróbuj zasnąć, tatuś za chwilkę wróci. - ucałowałem ją w czółko i, naciągając na siebie dres, wyszedłem na zewnątrz.
- Zayn! - wrzasnąłem, gdy przybysz chciał się wycofać. Odwrócił się łaskawie do mnie, posyłając jeden z tych swoich cwaniackich uśmieszków. - Co Ty tutaj robisz. - wysyczałem wściekły, zaciskając dłonie na jego ramionach.
- Kontroluję sytuację... - prychnął odwracając wzrok.
- Sytuację!? - zacisnąłem szczękę. - Nie wiem, o co Ci chodzi, ale pokażesz się jeszcze raz albo będziesz pałętał się przy April, a obiecuję, że skręcę Twój kark własnymi rękami.
- Nie moim karkiem powinieneś się martwić. - odepchnął mnie i wsiadł na swój motor. - Narka. - parsknął i tak po prostu odjechał.

Nim wszedłem do domu, całą swoją frustrację wyładowałem na niewinnie stojącej doniczce pelargonii. Kiedy się wreszcie uspokoiłem, wróciłem do córki, wtuliłem się w jej drobne ciałko  i nawet nie wiem, kiedy odpłynąłem. Rano byłem tak niewyspany, że miałem ochotę rozwalić dzwoniący uporczywie budzik. Mimo to, jakoś się ogarnąłem, zostawiłem April z nianią, gdyż Louis znowu gdzieś przepadł, po czym ruszyłem w pośpiechu do pracy. Przed wejściem spotkałem Horana, któremu także o dziwo nie dopisywał humor.

- Suse. - mruknął. - Nie ma jej w biurze.
- Nie przyjechała? - uniosłem brew patrząc na niego.
- Nope.  W sumie nie ma jej kilka dni...
- Kilka dni? Horan i Ty dopiero o tym mówisz? - potarłem dłonią skroń.
- Myślałem, że jest w terenie... Nieważne. - wyciągnął telefon i zadzwonił do kogoś. - Jest w domu. Jedziemy. - odparł szybko, po czym pociągnął mnie do swojego Audi.
- Stary, nie sprawdzić takiej informacji, wiedząc iż  dziewczyna jest celem. - parsknąłem. - Zagranie jak u żółtodzioba.
- Cholera, nie moja wina, że  babka nie raczyła uprzedzić Cartera  o pójściu na macierzyński. - westchnął parkując pod jej domem.

Wysiedliśmy w pośpiechu oraz udaliśmy się do frontowych drzwi, pukając do nich wręcz nachalnie. Wreszcie klamka poruszyła się, a w progu stanęła młodziutka kobieta z niemowlęciem na rękach.

- Harry? - spytała zaskoczona, zerkając na obcego jej blondyna stojącego u mojego boku.
- Witaj Suse. - odparłem ciepło. - To Niall, współpracuje ze mną. - przedstawiłem w pośpiechu Horana. - Wpuścisz nas?
- Tak... Wejdźcie. - zaprosiła nas gestem dłoni do środka. - Rozgośćcie się w salonie, pójdę tylko położyć małego.

Skinęliśmy jedynie głowami i  siedzieliśmy w milczeniu na sofie, czekając na nią. Suse, właściwie Susanne, była niską niebieskooką brunetką o filigranowej budowie. Mimo jej drobniutkiego ciała potrafiła powalić na łopatki nie jednego faceta. Także, pomimo swojego młodego wieku, zdobyła już status uznanego chemika, a jej specjalnością były wszelkiego rodzaju bronie chemiczne. To dlatego jej udział w dawnym śledztwie był tak drogocenny.

- Ładny chłopak. - zagadał Niall, gdy do nas powróciła. - Jak ma na imię?
- Jamie. - rzekła z uśmiechem, siadając naprzeciw nas.
- Horan, nie pora na pogaduszki. - upomniałem go, przenosząc wzrok na dziewczynę. - Gdzie Twój mąż?
- Wyjechał służbowo... - odparła nieco zdziwiona. - Chyba nie wpakował się w żadne kłopoty?
- Nie... Nawet lepiej, że go nie ma. - odetchnąłem. - A teraz posłuchaj, masz dziesięć minut, by spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Ty i Jamie jedziecie z nami.
- Co? O co chodzi? Co ja niby zrobiłam? - zaczęła się denerwować.
- Spokojnie.. nic nie przeskrobałaś. - odrzekłem cierpliwie. - Wyjaśnię Ci po drodze.
- Wyjaśnisz teraz, albo się stąd nie ruszę. - stanęła przede mną, opierając dłonie na swych zgrabnych biodrach.
- Kobieto, ktoś likwiduje naszych ludzi a Ty jesteś następna w kolejce. - wkurzyłem się. - Tu nie jesteśmy w stanie Cię chronić. Musisz z nami jechać.

Ledwo wypowiedziałem ostatnie zdanie, jak rozległa się seria świszczących huków a my z Niallem wylądowaliśmy na podłodze. Gdy hałasy ucichły, podnieśliśmy się powoli, mając w pogotowiu odbezpieczoną broń. Jedna osoba nie powstała.

Suse... Nie zdążyła się schronić. Oberwała z osiem razy. Wykrwawiła się w przeciągu kilku minut. Sprawcy oczywiście zdążyli nawiać, nim blondyn za nimi wybiegł. Jedyne, co po sobie pozostawili, to ślady opon na asfalcie i porzuconą zapalniczkę z symbolem grzechotnika.

- Nie zdążyliśmy... - jęknąłem do przyjaciela, gdy  ten wrócił. - Szlak! - kopnąłem zły w nogę stołu.
- Co z dzieckiem? - spytał, myśląc bardziej trzeźwo ode mnie.

Bez zastanowienia popędziłem do dziecięcego pokoiku i wróciłem z chłopcem.

- Jest cały... -  wychrypiałem patrząc nieświadomemu całego zajścia maluchowi w oczęta.

Nie mieliśmy wyjścia, odwieźliśmy malca do rodziców Suse. Przez całą drogę milczałem i spoglądałem przez łzy na spokojnie śpiącego w moich ramionach Jamiego. Od razu przypomniała mi się April. Kolejna mała, niewinna istotka pozbawiona stanowczo za wcześnie najważniejszej osoby w swym życiu.

Matki.

Początek jesieni. Zazwyczaj kojarzy się pełnią barw prezentującą się na drzewach i wieczorami spędzonymi przy kominku. Wrzesień. Dla mnie to miesiąc w którym umarła nie tylko Madi. Umarło także moje serce.

- Przykro mi, budynek się zawalił całkowicie.. Nikogo nie udało się wyciągnąć żywego... Naprawdę współczuję...

Niby słyszałem, ale jakby to do mnie nie docierało. Nie to na pewno nie o mojej żonie. Madeline żyje. Nie zostawiłaby mnie. Nie opuściła by April.. Żyłem jak w letargu. Ciągle czekałem na jej powrót. Na to, jak po cichutku zdejmie swe szpilki, odłoży torebkę i zwinnie niczym kotka wyląduje w moich objęciach. Trwałem w błędnym utwierdzeniu, że moja ukochana wciąż szuka drogi do domu. Jednak nadszedł dzień, w którym musiałem się wreszcie obudzić.

Jej pogrzeb.

__________________________________________________________

Z góry przepraszam, że przez tyle czasu nie dodawałam nic oraz za to, iż nowy rozdział może nie jest do końca satysfakcjonujący. Miałam ostatnio sporo problemów, z którymi ciężko mi się było zmierzyć. Mimo to, postanowiłam wrócić do pisania i mam nadzieję, że znajdzie się jeszcze ktoś, kogo zainteresują dalsze perypetie Harry'ego.
Jeszcze raz przepraszam, kolejny rozdział postaram się dodać jak najszybciej.
A.

9 komentarzy:

  1. brakowało mi tego ff.

    od poczatku wiedziałam, że szef ma cos wspolnego ze smiarcia zony Harrego i wciaz nie ufam Lou.

    kocham Cie

    @rabatkaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział. Jak to jest że tyle ludzi to czyta i tak to sie podoba??
    Fajnie że wróciłaś ;*

    xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Tesknilam xx
    Świetny rozdział
    Czekam ma next.
    @Faza_Bo_Hazza

    OdpowiedzUsuń
  4. o masakra, szef Harry'ego.. mam ochotę normalnie "wskoczyć" do tego opowiadania i go zabić! Wiem, że to głupie, ale właśnie mam taką ochotę.. biedna April i Harry, boziu, musi im być strasznie ciężko.. czekam na następne rozdziały kochanie i gdybyś mogła mnie informować na tt? dziękuję z góry ♥ @mycrushzaynx

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże to jest takie zajbiste! ♤♡♡♤

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że wróciłaś do pisania.
    Brakowało mi tego ff x
    Rozdział jest świetny. Dużo się w nim dzieje.
    Szkoda mi tej kobiety, nie zasłużyła na śmierć tak samo jak Madi.
    Biedny Harry i April ;c
    Zayn i Louis są podejrzani.
    Wydaje mi się, że Lou ma coś wspólnego z tym okropnym szefem Stylesa.
    Czekam na nn i życzę weny!
    Pozdrawiam, @xAgata_Sz .xx

    OdpowiedzUsuń
  7. ludzie Zayn na bank ma misje ochrony Stylesa i małej. hallo! czytaliście charakterystyke bohaterów?

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, że wróciłaś do tego opowiadania:) Cieszę się :)
    Podejrzenia krążą wokół Zayna i Lou, a moze za tym stoi Horan? niby taki bez winy i wgl nie jest brany pod uwagę...
    Wydaję mi się, że Zayn nie chce źle dla Harrego. Pilnuje go. Nie może być tym złym, nie mój perfekcyjny Zayn <3

    czekam na nowy, ściskam
    @adrieenemm

    OdpowiedzUsuń
  9. Ssssuuuupppeeerrr czekam na next ;) <3 *♡*

    OdpowiedzUsuń