- Ktoś jest w domu... - szepnęła zlękniona, kołysząc w ramionach łkające maleństwo.
- Zostań tu z April. - mruknąłem cicho i wyciągnąłem z komody pistolet.
- Harry... - zerkała na mnie przez łzy.
- Zaraz wrócę. - ucałowałem czoło Madeline i zszedłem na dół.
Kilka strzałów. Ucieczka przez wyważone drzwi... Osunąłem się po ścianie i dostrzegłem przerażoną Madeline z April na rękach.
- Harry!...
Potem już tylko cisza i ciemność.
- Tata! - dobiegło mnie radosne piśnięcie, gdy zakryłem twarz poduszką. - Tatusiu! Taatooo... - jęczała niecierpliwie, skacząc po łóżku.
- Już dobrze April, już wstaję... - westchnąłem leniwie, zerkając na małą. Wyszczerzyła się wesoło i od razu wtuliła we mnie.
- Dzień dobry cukiereczku. - szepnąłem czule, całując ją w główkę.
- Pamiętasz, co mi obiecałeś? - popatrzyła w moje oczy.
- Tak. - uśmiechnąłem się. - Cały dzień tylko dla mojej księżniczki.
- Tylko dla mnie? - przyjrzała mi się uważnie, na co ja parsknąłem śmiechem.
- No nie liczę porannej toalety, czy zrobienia śniadania. - odrzekłem i zaśmiałem się, widząc jej naburmuszoną minkę.
Nasze żarty przerwał uporczywie dzwoniący dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę! - zawołała April, która zeskakując ze mnie popędziła wprost na dół.
- Nie! Czekaj! - zerwałem się na równe nogi i popędziłem za małą. Kiedy byłem już w połowie schodów, usłyszałem jej entuzjastyczny krzyk.
- Wujek! Wujek przyjechał!
- Cześć piękna! - dosłyszałem ciepły odzew i po chwili dostrzegłem dawno niewidzianego przyjaciela. - Aleś urosła! - śmiał się, trzymając na rękach dającą mu całusy April.
- Louis... - mruknąłem, uśmiechając się delikatnie i przywitałem się, gdy ten odstawił wreszcie dziewczynkę na ziemię. - A co do ciebie moja panno... - rzekłem poważnie, patrząc w oczy córki. - April, ile razy mam powtarzać, byś nie otwierała nikomu sama drzwi?
- Ale tatusiu... - westchnęła, robiąc niewinną minkę.
- Nie kochanie, ten dziubek nic ci nie da. - sprostowałem. - Obiecaj, że więcej tego nie zrobisz.
- Obiecuję...
- Na pewno? - uniosłem brew, krzyżując ręce na swym torsie.
- Tak. - wywróciła słodko oczami, po czym podbiegła się przytulić.
Przykucnąłem, skradłem kruszynce buziaka i dając jej delikatnego klapsa, rzekłem ze śmiechem.
- Szoruj do łazienki księżniczko.
April zachichotała radośnie, znikając po chwili na górze, a ja mogłem swą uwagę poświęcić niezapowiedzianemu gościowi.
- Ojcostwo cię zmieniło. - zaśmiał się. - Spoważniałeś.
- Taaa... Ciebie też dobrze widzieć. Zjesz z nami śniadanie? - spytałem, szykując posiłek i dostając potwierdzenie, przygotowałem dodatkową porcję. - Co cię tu sprowadza? - spytałem, nie odrywając wzroku od patelni.
- Cóż... - westchnął, chwilę się zamyślając.
- Stary.. Sam siedzę w tej branży, wiem, czym jet poufna informacja. - zaśmiałem się.
- Od dłuższego czasu pracuję nad pewną sprawą i nowe poszlaki zaprowadziły mnie na stare śmieci. - wyjaśnił wreszcie.
- Powiesz konkretniej, o co chodzi? - uniosłem brew.
- Może z czasem... - wzruszył ramionami i zabrał się za pałaszowanie swojego talerza.
Kiedy dołączyła April, urwaliśmy temat i skoncentrowaliśmy się na wspólnym posiłku. Siedziałem i wpatrywałem się z uśmiechem, jak dziewczynka opowiadała mu ciekawe anegdoty ze swojego życia, podczas gdy Lou szczerząc się, słuchał jej uważnie, bawiąc się złotymi kosmykami małej.
Lou i ja znamy się praktycznie od czasów liceum. Od dnia, w którym go poznałem, trzymaliśmy się razem. Zdawaliśmy nawet do tej samej szkoły i jakiś czas pracowaliśmy w duecie w A+. Nasze drogi rozeszły się, gdy ja przeszedłem na bierną służbę a on przeniósł się do CSI do Los Angeles. Zawsze pamiętałem go jako głupkowatego wesołka z gołębim sercem, jeśli chodzi o podejście do dzieci. Mimo, że zmężniał i nabrał nieco powagi, tak naprawdę nie zmienił się wcale. Nic dziwnego zatem, iż to właśnie on został ojcem chrzestnym mojej córki.
- Na długo przyjechałeś? - spytała, ożywiona barwnymi opowieściami wujka April.
- Wszystko zależy od tego, czy tata pozwoli mi zostać. - puścił małej oczko, rechocząc.
- Tatusiu... - mruknęła April, zerkając na mnie swymi maślanymi oczkami.
- Nie wyręczaj się moim dzieckiem Tomlinson. - zażartowałem. - Ale zgoda, nie widzę problemu. - odparłem i uśmiechnąłem się, gdy kochane drobne rączki oplotły moją szyję.
- To jakie plany na dziś? - spytał rozweselony brunet.
- Tata zabiera mnie do zoo. - odparła dumnie dziewczynka. - Pojedziesz z nami?
- No jasne. - wyszczerzył się Lou. - Ktoś musi chronić księżniczkę, gdyby jakiś lew zechciał ją porwać. - zaśmiał się i zaczął udawać ryczącego drapieżnika, goniąc rozbawioną April wokół stołu.
Chciałem przyłączyć się do wygłupów, lecz odezwał się znienawidzony przeze mnie pager.
" Za pół godziny. Kafejka "Big Ben". Nowa sprawa."
- Szlak... - zakląłem pod nosem i odłożyłem urządzenie. Ta cholerna robota nie uznaje czegoś takiego jak weekend, czy czas z rodziną. I już czułem ukłucie w sercu na myśl, że znów rozczaruję swoją córeczkę.
- Obiecałeś... - rzekła płaczliwie, kiedy kucałem przy niej i cierpliwie tłumaczyłem, iż musimy przełożyć wycieczkę.
- Wiem kwiatuszku. - westchnąłem ciężko, gładząc policzek April. - I dotrzymam obietnicy, tylko...
- Kłamiesz! - krzyknęła i rzuciła we mnie trzymanym przez siebie misiem. - Ciągle kłamiesz! - załkała i zapłakana popędziła do swojego pokoju. Ja jedyne, co mogłem, to rozłożyć ręce i powstrzymać gorzkie łzy.
- Nie przejmuj się. - poklepał mnie po ramieniu Lou. - Zabiorę ją do tego zoo. A ty wróć w jednym kawałku. - posłał mi przyjacielski uśmiech, który mimowolnie odwzajemniłem.
- Dzięki.. - mruknąłem i po ogarnięciu się, ruszyłem na spotkanie.
Po pół godzinie drogi byłem już pod "Big Benem" i rozglądałem się za swoim potencjalnym rozmówcą. Kiedy zacząłem się niecierpliwić, dostrzegłem znajome czarne Audi A8.
- Mam nadzieję, że to naprawdę pilne, inaczej zatłukę Cię, że mnie tu ściągnąłeś. - burknąłem, wsiadając do samochodu.
- Nie spinaj się tak. - rzekł rozweselony Horan. - Też wolałbym mieć wolne, ale dostaliśmy zlecenie.
- Mów. - odparłem szybko, zaglądając w podane mi przez niego akta.
- Więc w skrócie. Mamy przeprowadzić śledztwo w sprawie śmierci naszych ludzi.
- Śmierci? O co w tym chodzi? - spytałem zdezorientowany, przeglądając raporty sekcji zwłok i wykonane podczas nich zdjęcia.
- Ktoś likwiduje naszych agentów. - sprostował. - Stary wcześniej milczał i krył to, bo myślał, że sam sobie poradzi. Ale we wszystko zaczęła się mieszać policja. Naszym zadaniem jest odkryć, kto za tym stoi, jaki ma cel i zlikwidować ewentualne zagrożenie.
- Co łączy ofiary, poza tym, że pracowały u nas? - westchnąłem i starałem się wyłapać jak najwięcej istotnych szczegółów.
- Poza tym, że byli naszymi pracownikami to niewiele... - mruknął. - Spójrz w papiery. - wskazał na teczkę. - Wiemy tyle, że ich morderstwa wyglądają podobnie.. Upozorowane na nieszczęśliwy wypadek lub samobójstwo. I po oględzinach ciał widać, że nie mamy do czynienia z żółtodziobem. - ciągnął wywód, odpalając silnik.
- Od czego chcesz zacząć? - burknąłem pod nosem, ocierając dłońmi skronie.
- Obejrzeć miejsce zabójstwa ostatniej ofiary. - wyciągnął na wierz akt zgonu młodej dziewczyny, która była świeżo upieczonym rekrutem. - Alice Johnson. Znaleziona w starym, podziemnym garażu. Wygląda, że została śmiertelnie skatowana. Policja zdążyła na razie zabrać ciało i kilka mniej istotnych dla nas dowodów.
- Więc ruszaj. - odparłem cicho i zanurzyłem nos w dokumentach. Byłem nimi tak pochłonięty, że nawet nie zorientowałem się, jak dotarliśmy na miejsce.
- Alice znaleźli na trzecim poziomie. - szepnął blondyn, gdy byliśmy w środku a ja jednym gestem wyraziłem przyjęcie informacji i w ciszy udaliśmy się na wspomniane stanowisko.
W zasadzie nie odkryliśmy niczego interesującego, poza błyszczącym breloczkiem, który od razu rzucił mi się w oczy. Był on w kształcie wijącego się węża i miał na sobie plamki krwi. I to nie ze względu na czerwone kropki przykuł moją uwagę. Przysiągłbym, że tego gada widziałem już wcześniej. Ale nie mogłem skojarzyć, gdzie. Nasze poszukiwanie poszlak przerwał jakiś cień, znikający za wschodnim wyjściem.
- Biorę go. - mruknął Horan i ruszył za nim.
Chciałem mu pomóc, lecz dostrzegłem kolejnego osobnika, uciekającego między kolumnami w przeciwnym kierunku. Bez namysłu udałem się za nim w pościg. Po przedostaniu się z powrotem na zerowy poziom, intruz stracił mi się z pola widzenia w jakimś magazynie. Rozglądałem się za nim pomiędzy wieżami drewnianych skrzyń, po czym usłyszałem huk i poczułem swędzące pieczenie w okolicy skroni, tracąc przy tym równowagę, którą w ostatniej chwili udało mi się odzyskać. Zdążyłem dostrzec na podłodze odłamki szklanej butelki, która rozcięła mój łuk brwiowy zalewając tym samym lewą stronę twarzy purpurową cieczą. Zorientowałem się, że poza mną i moim ściganym w pomieszczeniu znajdowało się jeszcze co najmniej pięć osób. Wiedziałem, że w tym stanie nie dam im rady. Nie mając innego wyjścia, wycofałem się i będąc znowu na zewnątrz udałem się na główną drogę, po czym złapałem taksówkę. Byłem ogłuszony i słaby. I nie wiedziałem, co z Niallem. Nawet nie zauważyłem, że na dworze się ściemniło.
~April zapewne już śpi..~
Westchnąłem sam do siebie, dziękując Bogu, kiedy wreszcie dotarłem do domu. Przystanąłem w korytarzu i przysłuchiwałem się toczonej w salonie rozmowie.
- On mnie zapomina... Tak jak mama zapomniała.. - dobiegło mnie smutne westchnięcie małej.
Nie powiem. Zabolało. Cholernie. April jest dla mnie wszystkim i nie mogłem darować sobie, że przysparzam cierpienie własnemu dziecku.
- To nie tak cukiereczku. - odparł ciepłym głosem Lou. - Mama cię nie zapomniała. Patrzy teraz na ciebie z góry i czuwa nad tobą. A tata... Pracuje tak ciężko, bo chce byś miała wszystko, czego ci trzeba. On bardzo cię kocha, April.
- Ja jego też.. - mruknęła dziewczynka.
- Więc daj mu jeszcze jedną szansę, dobrze? - poprosił łagodnie.
- Zgoda...
- Grzeczna dziewczynka. - zaśmiał się cicho, po czym wyszedł do przedpokoju, wpadając wprost na mnie. - Cholera.. - stęknął i przytrzymał mnie, gdy mdlałem.
Zaciągnął mnie ukradkiem do kuchni, podał szklankę szkockiej na uśpienie bólu i wypytując się o przebieg zdarzeń, wziął się za zszywanie rozcięć. Oczywiście ciekawość April po raz kolejny wzięła nad nią górę, gdy słysząc szmery, po chwili dołączyła do nas.
- Tatusiu! - zapłakana i wystraszona rzuciła mi się w objęcia.
- Ciii.. Już dobrze słoneczko... Nic mi nie jest... - próbowałem ją uspokoić, klnąc w duchu, że mnie takim widzi.
- Nie chcę cię więcej takim widzieć...- łkała roztrzęsiona, opatrując moje rany i wyciągając drobinki szkła z mojego ciała.
- Madeline... - szeptałem. - Kochanie.. Już dobrze..
- Dobrze?? To ci wygląda na dobrze?? - wybuchła, po czym z płaczem rzuciła mi się na szyję. - Te strzały.. Myślałam...
- Skarbie...
- Ja po prostu nie mogę cię stracić... My nie możemy cię stracić... - szepnęła płaczliwie, zerkając na spokojnie śpiącą w kołysce April.
- I nie stracicie...
Rozdział jest świetny i znów mnie okłamałaś pisząc, że jest średni. Skoro to jest "średni" to ja chcę tak pisać "średnio". Ogólnie bardzo mnie ciekawi fabula i naprawdę coraz trudniej mi rozgryść dalszą fabułe - co nigdy nie jest dla mnie problemem.
OdpowiedzUsuńPewnie to ta laska-zabójczyni, o której wcześniej pisałam..... ALBO NIE WIEM WIEM to pewnie któryś z chłopaków, może jeden ich Zdradz. Myśle, że może to być Niall albo Zayn, tak oni są podejrzani. Chyba, że to Louis, choć mało prawdopodobne bo zajmował się April, ale może wynają kogoś, by to zrobił.
Wiesz żadko podejrzewa się tych co są po naszej stronie.
Ja tam na miejscu Hazzy byłabym bardziej czujna.
Niech uważa na April, bo jeżeli Louis jest serio mordercą to może zrobić coś dziewczynce :C
Więc życzę weny i czekam na ciąg dalszy kochanie xx
@_Sweet_1D_
ok. zdecydowanie najlepszy rozdział jak do tej pory. i tak, dalej Ci zazdroszcze tego jak piszesz. i tak, dalej chce pisac tak jak Ty.
OdpowiedzUsuńmoim skromnym zdaniem Lou bedzie miał cos wspilnego z rozwiazaniem zagadki smierci zony Stylesa. Lou zawsze ma jakas misje wiec tak bedzie. Niall jakos nie wzbudza mojej sympatii i cały czas sie zastanawiam jaka bedzie jego rola w tym wszystkim...
skarbie jesli ludzie probuja rozkminiac watki, fabułe czy role bohatera w ff to oznacza, ze jest pisane na bardzo wysokim poziomie. jestem z Ciebie dumna.
kocham Cie
@rabatkaa
ps. dalej uwazam, ze Styles powinien miec przygode seksualna z pania na kedna noc hue hue hue
To jest z rozdziału na rozdział coraz ciekawsze i już nie mogę się doczekać następnego. podobają mi się te pościgi itd więc mogłoby być ich więcej. ale ogólnie ff jest świetny!
OdpowiedzUsuńJezusie! Jak mi jest cholernie szkoda tej dziewczynki! No ale nie dziwie się Stylesowi taka praca nie zna słowa dzień wolny. Widzieć ojca w takim stanie to coś okropnego dla tak małego dziecka zaraz po tym jak zerwał daną jej obietnice o spędzeniu z nią dnia. Sama nie wiem jak bym na taki widok zareagowała a mam 16 lata, nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić.
OdpowiedzUsuńTwoje ff jest niesamowite, z wielką chęcią zerwałam się szybciej z obiadu żeby to przeczytać. Tata teraz na mnie dziwnie patrzy ale co tam! I tak już widział mnie w najróżniejszych stanach psychicznych po czytaniu u tych wzruszających i tych wkurwiających gdy rzucałam poduszkami po całym pokoju :D Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały i rozwój wydarzeń.
@ewelina_697
To jest takie djdiwkaodofocsnshsiqoaaosjdjfjrgrj
OdpowiedzUsuńnie wytrzymam do następnego rozdziału
@BlueeeLou
Tak cholernie mi jest szkoda April! Hazz znów się wplątał w tę robotę i pewnie będzie miał coraz mniej czasu dla April. Dobrze, że Lou się zjawił i wytłumaczył małej, że jej ojciec mimo wszystko ją kocha. Bo kocha, to tak cudownie widać <3
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Lou jest związany ze sprawą z Madi. Albo coś wie, albo... nie wiem ;x
To straszne, że mała musiała widzieć swojego ojca w takim stanie...
btw: WCIĄŻ CZEKAM NA ZAYNA, tak tylko wspominam xd
Weny kochanie, bo to co piszesz, będzie arcydziełem! Ja to wiem!
Kocham cię <3
@adrieenemm
Omg jezus ale akcja normalnie ! btw szkoda mi April lecz Styles musi zarabiać . Horan jakiś mi tu podejrzany typek coś :x a Lou taki tatuś chrzesty !
OdpowiedzUsuńnie mam pojęcia kto zabił Madeline nie jestem dobra w rozszyfrowaniu fabuły . Pozostaje mi jedynie czekac na kolejny *znowu fantastyczny* rodział x
pozdrawiam @bielejewska
ily x
Omg co za akcje
OdpowiedzUsuńLou jaki chrzestny haha
Kiedy next
Czekam
ZAJEBISTY *-*
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńWpadłam tutaj, ponieważ Twój blog został mi polecony. Więc sobie myślę: Wpadnę, czemu nie? I tak oto jestem :)
Twoje ff spodobało mi się ze względu na ciekawy zwiastun i ciekawą fabułę.
Od samego początku wszystko zaczęło mi się podobać. Przeważnie czytam ff z wątkiem romantycznym, a Twój jest w ogóle inny i to mnie tutaj przyciąga :)
Nie dostrzegłam tutaj żadnych błędów i to naprawdę fajnie :)
Harry jako ojciec, który stracił najważniejsze w swoim życiu osoby. Louis jako chrzestny uroczej April. Niall dobry przyjaciel. Wszystko świetne :)
Co do długości rozdziałów cieszę, że są właśnie takiej średniej długości. Nie za dłuuugie i nie za krótkie.
To, że w każdym rozdziale pojawia się retrospekcja, jest genialne!
Życzę mnóstwo weny i czasu na pisanie tak wspaniałych rozdziałów.
Proszę o informowanie na tt @xAgata_Sz :)
Pozdrawiam xx
Zapraszam też do mnie. Mam nadzieję, że przeczytasz, skomentujesz i zaobserwujesz. Będzie mi bardzo miło :) xx
1. http://envy-fanfiction.blogspot.com/?m=1
2. http://xiwanttobelovedbyyou.blogspot.com/?m=1